się strzał, i czułam, że przebija mi serce. Myślałam o ojcu, który czekał na mnie w Budapeszcie. Nie miałam szczęścia do matek.<br><br>Z tysiąca dotarło nas do Bergen-Belsen dwieście osiemdziesiąt. Wyciągałyśmy zwłoki z baraków, ciągnęłyśmy je na stos, to była cała nasza praca. Po to szłyśmy sześć tygodni przez pola, na których większość została. Kiedy przeciągnęłyśmy dosyć zwłok, dostawałyśmy zupę. Pracy miałyśmy pod dostatkiem. Dostawałyśmy za nią zupę i tyfus. Mdlałam z pragnienia i budziłam się z wyschniętymi ustami. Leżałam przy zbiorniku z wodą, której nie należało pić, bo była zatruta tyfusem. Wszyscy o tym wiedzieli, nie pili, umierali z