Po tej kilkudziesięciostronicowej spowiedzi miał wrażenie, jakby całe podniecenie, wszystkie emocje nagle opadły i przyszło uspokojenie. Ale był to jedynie spokój pozorny. Na razie rozbudzona wyobraźnia słała mu jeszcze łudzące miraże: gdy opuści celę i znajdzie się na wolności, to będąc "na służbie" w policji, pomoże wielu rewolucjonistom. Wyprowadzi w pole Biełanowskiego i jemu podobnych i nie da się już nigdy przyłapać. Otworzą się przed nim drzwi mieszkań towarzyszy, z którymi, wzbogacony doświadczeniem, poprowadzi wspaniałą robotę.<br>Więc dlaczego znów czai się w piersi, podchodzi do gardła niepokój, dlaczego chce mu się walić pięściami, aż do bólu, w krawędź stołu?... Przecież stoi