jest gwiazdą. <br><br>Rafael Benitez, który jako trener Liverpoolu spotka się z Ancelottim w finale Ligi Mistrzów, jest gwiazdą, choć za blaskiem reflektorów nie przepada. Nad drużyną musi mieć za to władzę absolutną, sprzeciwu nie znosi w żadnych okolicznościach. Rok temu, kiedy opuszczał hiszpańską Valencię, na pożegnalnej konferencji prasowej po jego policzkach popłynęły łzy. Chciał zostać w klubie, ale prezes kupował nie zawsze tych piłkarzy, których życzył sobie Benitez. - Zamawiałem tapczan, a przywozili mi nocną lampkę - żalił się, tłumacząc, że odchodzi, bo nie pozwoli, by ktokolwiek, nawet najznamienitsze osobistości, ingerował w jego pracę.<br>Valencię poprowadził do największych sukcesów w dziejach (Puchar UEFA