nieszczerze zapłakać i ująć się za biedakami! Och, tacy bezbronni, tacy wrażliwi, aż żal dupę ściska, cholera...<br>Na klatce dobiegły go głosy:<br>- Słyszała pani, Szatan na dzielnicy!<br>- W imię Ojca i Syna... Czy to możliwe?<br>- Doczekali się, doczekali.<br>- W końcu może będzie jakiś porządek!<br>- Teraz tylko w Bogu nadzieja...<br>Na półpiętrze żona Kobelskiego stała z dwiema staruszkami, mieszkającymi drzwi w drzwi z Zygmuntem. Na jego widok ucichły. Kobiety rozstąpiły się w złowrogim milczeniu. Zygmunt przeszedł bez słowa i gdy zaczął chrobotać kluczem w zamku, rozmowa, wspomagana westchnieniami, potoczyła się dalej:<br>- Ech, dożyliśmy czasów...<br>- Żeby tylko uczciwych nie omamił...<br>- Mówiłam, że koniec