Typ tekstu: Książka
Autor: Bocheński Jacek
Tytuł: Tabu
Rok: 1965
obejmował za szyję i całował. Diego! - Wiesz, Dolores, Baskowie właśnie wyszli - rzekł. - Czekałem, aż odejdą, zdawało mi się, że spłonę tu z miłości do ciebie. Przez pół nocy leżałem bezsennie, potem rozedniało, patrzyłem na twoje usta, Dolores... - Mówił i wciąż mnie całował, a ja nie ruszyłam się z początku, zastygłam półprzytomna w tym przerażeniu i w tych objęciach, aż powiedziałam: - Słuchaj, Diego, zostaw mnie teraz, nie chcę, żebyś mnie dotykał, już odejdź. Zdrętwiał mi nagle i zaraz wstał.
Brzydziłam się go wtedy. Do południa mało mówiliśmy ze sobą.
Tak, to był drugi dzień.
Oczywiście, ruszyliśmy dalej w tę samą drogę.
Niechże
obejmował za szyję i całował. Diego! - Wiesz, Dolores, Baskowie właśnie wyszli - rzekł. - Czekałem, aż odejdą, zdawało mi się, że spłonę tu z miłości do ciebie. Przez pół nocy leżałem bezsennie, potem rozedniało, patrzyłem na twoje usta, Dolores... - Mówił i wciąż mnie całował, a ja nie ruszyłam się z początku, zastygłam półprzytomna w tym przerażeniu i w tych objęciach, aż powiedziałam: - Słuchaj, Diego, zostaw mnie teraz, nie chcę, żebyś mnie dotykał, już odejdź. Zdrętwiał mi nagle i zaraz wstał.<br>Brzydziłam się go wtedy. Do południa mało mówiliśmy ze sobą.<br>Tak, to był drugi dzień.<br>Oczywiście, ruszyliśmy dalej w tę samą drogę.<br>Niechże
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego