Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Fara na Pomorzu
Rok: 1997
się godzina apelu wieczornego.
W tym momencie o szyby plebanii chlusnęło krupą kwietniową.W bibliotece poszarzało. Odczuli to jak dzieci, kiedy matka położy dłoń na oczach, zasłaniając widok okrutników topiących w ślepej rzece kocięta, uczesane na śmierć różowym językiem ich matki.
Proboszcz zaświecił żyrandol. Wszystko, co szklane i złocone, zaczęło połyskiwać i migać. Spojrzał w okno.
- Tuż przed Bożym Narodzeniem... też było tak ciemno... Przyszło ich dwóch, z tego samego bunkra, żeby się wyspowiadać.
- Uśmiech wzruszony.
- Szli tutaj na skróty przez zamarznięte bagno. Śnieg sypał drobniutki. Przez kratki konfesjonału widziałem... tu, tu na ramieniu ten śnieg uzbierany w drodze... I ich
się godzina apelu wieczornego. <br>W tym momencie o szyby plebanii chlusnęło krupą kwietniową.W bibliotece poszarzało. Odczuli to jak dzieci, kiedy matka położy dłoń na oczach, zasłaniając widok okrutników topiących w ślepej rzece kocięta, uczesane na śmierć różowym językiem ich matki. <br>Proboszcz zaświecił żyrandol. Wszystko, co szklane i złocone, zaczęło połyskiwać i migać. Spojrzał w okno. <br>- Tuż przed Bożym Narodzeniem... też było tak ciemno... Przyszło ich dwóch, z tego samego bunkra, żeby się wyspowiadać. <br>- Uśmiech wzruszony. <br>- Szli tutaj na skróty przez zamarznięte bagno. Śnieg sypał drobniutki. Przez kratki konfesjonału widziałem... tu, tu na ramieniu ten śnieg uzbierany w drodze... I ich
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego