oficer do mnie po niemiecku: <br>- Widzę, że ksiądz pali fajkę... <br>Zdębiałem. Potrząsnąłem głową, wystraszony, bo to pewnie prowokacja... A on wyjmie swoją i do ust włoży... <br>- Ja też palę, ale... - Nie dokończył. Jakby się zawahał. A mnie chyba unser Heiland... Wspomożyciel Miłosierny natchnął. Ręką, ale powoli, wskażę stolik i szufladę pomału wyciągam, i na blacie kładę. A tam, w głębi... moja "czarna godzina", dwie ostatnie paczki tej krajanki w zielonobrązowym opakowaniu. Podaję mu jedną z nich <br>- Bitte... <br>- On znowu się waha, ale słychać już głosy tamtych. Chowa paczkę do torby i półgłosem <br>- Danke. <br>- I jeszcze ciszej, ale zrozumiałem coś jakby