Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Płomyk
Nr: 11
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1953
świat nieprzyjemny, budzący nieufność, chęć, aby o tym zapomnieć. Pewnie i przyjemnie czułyśmy się tylko tutaj, w domu, pośród najdroższych ludzi, serdecznych zwierząt, codziennych przedmiotów, które były prawdziwe i niewątpliwe.
U matki też nie było ucieczki przed tym światem. - "Jak to, nie rozumiesz?" - mówiła. I już w jednej ręce trzymała pomarańczę, przebitą drutem od wełny jak osią, a ., drugiej mały kłębek. Lampa nad stołem, naftowa i zwana "wiszącą", miała być słońcem, pomarańcza - ziemią, a kłębek odgrywał po prostu rolę księżyca.
Rozumiałam - ostatecznie ale przecież nie mogłam sobie tego wyobrazić, biegając po ogrodzie między wielkimi drzewami, szukając ich cienia przed gorącym, dalekim
świat nieprzyjemny, budzący nieufność, chęć, aby o tym zapomnieć. Pewnie i przyjemnie czułyśmy się tylko tutaj, w domu, pośród najdroższych ludzi, serdecznych zwierząt, codziennych przedmiotów, które były prawdziwe i niewątpliwe. <br>U matki też nie było ucieczki przed tym światem. - "Jak to, nie rozumiesz?" - mówiła. I już w jednej ręce trzymała pomarańczę, przebitą drutem od wełny jak osią, a ., drugiej mały kłębek. Lampa nad stołem, naftowa i zwana "wiszącą", miała być słońcem, pomarańcza - ziemią, a kłębek odgrywał po prostu rolę księżyca. <br>Rozumiałam - ostatecznie ale przecież nie mogłam sobie tego wyobrazić, biegając po ogrodzie między wielkimi drzewami, szukając ich cienia przed gorącym, dalekim
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego