jest bez sensu, głupie, wprost beznadziejne. Stał się mniej efektywny, nawet nawiązanie nowej znajomości zaczęło stawać się progiem nie do przeskoczenia. Dni mijały, zakładany czas się kończył, należało się śpieszyć, a on nie mógł ruszyć z miejsca. Zawiódł całkowicie.<br>W tym właśnie momencie zdarzyło się coś, co uznał za niespodziewanie pomyślny traf. W czasie porannego przebiegania obozu z wezwaniami, niespodziewanie napotkał kolegę ze swojej klasy. Ten kolega mieszkał nawet na tej samej ulicy, Śniadeckich. Znalazł się w obozie nieco później, bo jego rodzina zawędrowała dalej podczas ewakuacji i wrócili też później, po czym zostali odwiezieni wprost do obozu.<br>Właściwie nie byli