nabożeństwa, dzwonić sygnaturką.<br> Jeśli któraś ze stron nie wygrywała w tych posługach, jeśli proboszcz wyraźniej nie nadstawiał ucha któremuś ze staruszków, zamieniały się te bezgłośne kłótnie w kupowanie coraz wykwintniejszych strojów dla kobiet, uprzęży na konie, malowanych bryczek, ba, gazetek ludowych, a nawet kalendarzy i książek rozmaitych.<br> Zdarzało się, że poniektóre rody kmiece tylko dlatego umiały się podpisać, czytać książeczkę do nabożeństwa, że się od paru pokoleń żarły ze sobą.<br> Pamiętamy też kłótnię bez jednego słowa, ale przecież słyszalną, głośną, chociaż nie mającą nic wspólnego z filozofowaniem.<br> Otóż dwóch ubogich staruszków, którzy przez całe życie żyli zgodnie kolegując z sobą od