Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
zniknął z oczu.

Po powrocie do domu pobiegliśmy z Krysią na podwórze i przez sztachety spoglądaliśmy na opustoszały, zamknięty dom. Na ganku stała samotna zapomniana widać kura, szperając dziobem w szczelinach między wydeptanymi deskami. Pod parkanem jak gromada ślepców, kołysały się słoneczniki, więdnące i puste, wyjedzone przez ptaki... Obok domu poniewierała się gliniania miska z obtłuczonym brzegiem, złamany kij od sersa, szczątki rogoży...

Kochany, biedny Jurczenko! Czy go jeszcze kiedyś zobaczę? Kto będzie woził mnie na saneczkach, udając konika? Kto będzie czołgał się go dywanie i ustawiał z klocków zmyślone depo oraz nie istniejące stacje kolejowe? Biedny Jurczenko! Jak on sobie bez
zniknął z oczu.<br><br>Po powrocie do domu pobiegliśmy z Krysią na podwórze i przez sztachety spoglądaliśmy na opustoszały, zamknięty dom. Na ganku stała samotna zapomniana widać kura, szperając dziobem w szczelinach między wydeptanymi deskami. Pod parkanem jak gromada ślepców, kołysały się słoneczniki, więdnące i puste, wyjedzone przez ptaki... Obok domu poniewierała się gliniania miska z obtłuczonym brzegiem, złamany kij od sersa, szczątki rogoży...<br><br>Kochany, biedny Jurczenko! Czy go jeszcze kiedyś zobaczę? Kto będzie woził mnie na saneczkach, udając konika? Kto będzie czołgał się go dywanie i ustawiał z klocków zmyślone depo oraz nie istniejące stacje kolejowe? Biedny Jurczenko! Jak on sobie bez
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego