Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
tygodnia na tydzień.

- A z tymi skargami to różnie bywa: "Na złodzieju czapka gore..." - dodała Zarieczycha, zanosząc się śmiechem i kaszlem równocześnie.

Ojcu krew uderzyła do twarzy i z lekka zacinając się, jak zwykle, gdy był bardzo zdenerwowany, powiedział z naciskiem:

- Czy pam zdaje sobie sprawę z tego, że bezkarnie popełnia pani morderstwo?

Zarieczycha stuknęła gniewnie laską w podłogę:

- Pan jest innej wiary!... Pan tego nigdy nie zrozumie!

- Jestem nie tylko innej wiary, ale także innego światopoglądu, innych zasad - odrzekł ojciec zbliżając się do Zarieckiej. - Dlatego też najlepiej, abyśmy wszystkie sprawy załatwiali za pośrednictwem Iwana Charitonowicza Mieńszykowa, natomiast wizyty osobiste uważam
tygodnia na tydzień.<br><br>- A z tymi skargami to różnie bywa: "Na złodzieju czapka gore..." - dodała Zarieczycha, zanosząc się śmiechem i kaszlem równocześnie.<br><br>Ojcu krew uderzyła do twarzy i z lekka zacinając się, jak zwykle, gdy był bardzo zdenerwowany, powiedział z naciskiem:<br><br>- Czy pam zdaje sobie sprawę z tego, że bezkarnie popełnia pani morderstwo?<br><br>Zarieczycha stuknęła gniewnie laską w podłogę:<br><br>- Pan jest innej wiary!... Pan tego nigdy nie zrozumie!<br><br>- Jestem nie tylko innej wiary, ale także innego światopoglądu, innych zasad - odrzekł ojciec zbliżając się do Zarieckiej. - Dlatego też najlepiej, abyśmy wszystkie sprawy załatwiali za pośrednictwem Iwana Charitonowicza Mieńszykowa, natomiast wizyty osobiste uważam
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego