wspomnienia tej mistyki, która udziela się przy imprezach na żywo. Przekaz live, odliczanie idzie na ostro, w wozie transmisyjnym widzisz, że na antenie zaczyna się blok sponsorsko-reklamowy poprzedzający koncert, ostatni kolesie z ekipy technicznej pochyleni, jakby znajdowali się pod obstrzałem na linii frontu, przebiegają prawie na czworakach przez scenę, poprawiasz na głowie słuchawki z mikrofonem, poklepujesz realizatora i startujesz czołówkę. Zaczyna się: w kompletnej ciemności odpalają ognie sceniczne. Nagły wyrzyg światła rozwala percepcję. Źrenice głupieją totalnie, niepewne, czy kurczyć się, czy rozszerzać, czy widzą negatyw, czy to świat przybrał przekłamane barwy. Ogłuszająca solówka gitary sprzężonej ze stroboskopem i wśród błysków