zabulisz!</><br>Panowie rzeczywiście spotkali się jeszcze. Nie w sądzie jednak. Jacek M. bowiem odstąpił od zamiaru oskarżenia Artura T. o uwięzienie, maltretowanie fizyczne i psychiczne oraz poniesione z tego tytułu straty moralne. Zrezygnował, ponieważ, jak to określił: <q>"nie zamierzam nawet patrzeć na takie g..., bo by mi mogły się oczy popsuć"</>. Poza tym, gdy już ochłonął, doszedł do wniosku, że w końcu sam sobie jest winien. I że będzie się cieszyć, jeżeli ta cała "przygoda" skończy się tylko na tym, ponieważ mógł przecież złapać jakiegoś "syfa" albo i co gorszego. Owszem, najadł się wstydu, jak nigdy w życiu, ale będzie to