tytuł tak bardzo zdumiał, że zakręciło mi się wprost w głowie, bo przecież o niczym bardziej nie marzyłem niż o spisaniu swoich szaleństw, i mówiąc:<br>- Całujirączki!<br>uścisnąłem dłoń zaskoczonej bibliotekarki i porwawszy książkę, pobiegłem do naszego pokoju,<br>podniosłem wzrok znad książki, której nie czytałem, i spojrzałem na zegarek: zbliżała się pora obiadu, poszliśmy więc wszyscy trzej do łazienki, by umyć ręce, po czym pomaszerowaliśmy do kantyny i nasz opiekun siedział już przy stole, na razie sam, usiedliśmy przy nim, a on pochwalił nas za punktualność i powiedział, że po południu, po sjeście, zabierze nas do miasta, które na razie poznaliśmy raczej