Muszę dobrze nahajcować, to cała rodzina <br>się wykąpie - powiedziała matka Szprychy <br>szuflując węgiel.<br><br>Odstawiła wiadro i wyniosła zza parawanu <br>jakiś przedmiot; wycięta z drzewa czarna od <br>węgla sylwetka ludzka.<br><br>- Co to może być? - pyta matka Marycha.<br><br>- To była kiedyś popielniczka, stała u męża <br>w przymierzalni, po co ma leżeć, chciałam porąbać <br>do spalenia, ale dziewucha tak płakała, że <br>to chce, to niech ma, sobie umyje i niech się bawi.<br><br>- Zrobiło się późno - mówi po wyjściu <br>z piwnicy, patrząc na słońce, matka Szprychy.<br><br>- No to do widzenia.<br><br>- Do.<br><br>Matka Szprychy przez klatkę schodową wchodzi na <br>podwórko. W jednej ręce trzyma wiadro, jakby