się przygotowuje. Mija kolejna godzina, dwie, asystent wraca z wiadomością, że Mistrz prawie gotów.<br>Po kolejnej godzinie, wreszcie w ciszy, wstrząsająco zagrana scena, robiąca na wszystkich wrażenie, tylko że w postaci, która przed chwilą opuściła studio, nikt nie rozpoznałby Świderskiego, tak był owinięty bandażami, obdarty, oblepiony wszystkim co możliwe i poraniony, a później dowiedziano się, że dodatkowo przed wejściem do studia, poprosił jeszcze o pół wiadra krwi (sic).<br>Ja pamiętam go z Teatru Ateneum, gdzie godzinami siedział samotnie, charakteryzując się przed każdym przedstawieniem Fryderyka Wielkiego...<br>Pozdrawiam Państwa serdecznie, zmęczona, spuchnięta przed kolejnym "rozwiązaniem", z nie najlepszą cerą, w fatalnej formie (108