z portu piechotą, uginając się pod ciężarem statywów i aparatów fotograficznych. Powołał się na rezerwację poczynioną dla księcia. Jak wynikało z listu, który oddał w recepcji, był prywatnym fotografem księcia Biełorukowa-Muchina.<br>- O, tak, książę mieć wszystko prywatne - zapewnił łamaną niemczyzną. Aby wynagrodzić hotelarzowi swoją nieobecność, książę posyłał mu dużą portretową fotografię, oprawną w szkło i złoconą ramkę, z zamaszystym własnoręcznym podpisem. Spoglądał z niej swoim jedynym okiem, wyłupiastym i pożądliwym. Drugie oko zasłaniała czarna korsarska opaska. <br>Pedro Alvarez wyjął z walizeczki gwoździk i mały młoteczek i osobiście zawiesił portret księcia nad recepcją, po czym pokazał hiszpańskojęzyczną gazetę, z której nikt