łóżku jest rozrzucona, koc odkryty i wyszła na jaw moja tajemnica: tej nocy zrobiłem po prostu pod siebie, i zamarłem w bezruchu, zawstydzony po włosy, pośród gromkiego śmiechu...<br>i zarzuciłem ten płaszcz na ramiona, by osłonił mnie przed deszczem, i ruszyłem na samym końcu do namiotu, gdzie przygotowano dla nas posłania na tę noc, tylko jedną, bo jutro czeka nas dalsza podróż - do Bagdadu, a to znaczy, że mamy znów przed sobą paręset kilometrów...<br>i wciąż czułem na sobie ten błazeński płaszcz, tak jak wtedy rumieniec na policzkach, i nie wiem, co przeważało, czy wstyd, czy obezwładniający lęk, że mogą się