Kamienny Potok. Ostatnie siedem minut do Gdyni spędziłam w zadymionym korytarzu, ale mógłby przejść tamtędy nawet szwadron pająków, a nie popsułoby mi to humoru. Ze szczęścia chciało mi się śpiewać. Stojąc w okolicach toalety, kątem oka zanotowałam, że dziarscy panowie przenieśli się na korytarz, gdzie usiłowali nawiązać bliższą znajomość z postawną konduktorką... A kiedy wysiadłam w Gdyni, mama myślała, że to ciężki bagaż przygiął mnie do ziemi, a ja po prostu chciałam ucałować tamtejszy peron.<br><br><tit>Dokąd to, skarbie?</><br><br>Pewnie zdarzyło ci się nie raz i nie dwa wracać samotnie z kolejnej imprezy, bo "coś tam". Nie wierzę, że po drodze żadna