wymieniając tego, tamtego ze wsi, kto<br>zginął, jakby mimochodem powiedział, o, i Fredek Guz. Leżał na ich polu<br>niewypał bomby, tak że ani zaorać, ani zasiać. A nawet wkoło na innych<br>polach przez ten niewypał nikt nie orał, nie siał. Inna sprawa, że<br>wielki był jak zdechła krowa. I ten postrzeleniec umyślił sobie, że sam<br>rozbroi. Mówię ci, nie było co zbierać. Jedna ręka leżała aż w polu<br>Jamroza, drugiej dotąd nie znaleźli. A zawsze coś go w tyłku wierciło.<br>Przyjechaliby saperzy i by rozbroili. Nie sprzeciwiałem się wujkowi<br>Stefanowi, bo może tak było, jak mówił. Ale mogło być również i