pogoń. Ruszyłem ku bramie drogą, którą niedawno przemierzyłem z Płowym. Szedłem szybko, ale nie biegłem, nie chcąc wydać się podejrzanym. Mijałem krzątającą się służbę. Spotkałem paru magów pogrążonych w rozmowie, a na jednego omal nie wpadłem, gdy wynurzył się, zaczytany w książce z bocznego korytarza. Spojrzał na mnie mało przytomnie, poświęcając tyle uwagi co domowemu psu. Odetchnąłem.<br>Strażnik Słów przy bramie nie robił mi żadnych trudności, choć zdziwił się, że już wychodzę. Pozdrowiłem go skinieniem głowy i krzywym uśmiechem - szczęki miałem tak zaciśnięte, że aż bolały. Przeszedłem parę kroków znajomym traktem pod murem Iskier, po czym puściłem się kłusem w stronę