Bożycę, czy jak ją tam nazwać. Przyniosło mu to ulgę. Modlił się do niej z łatwością, której nie czuł nigdy przedtem. Mówił do niej jak do matki. Trwało to jakiś czas, ale w końcu zaczął tej modlitwie towarzyszyć nieokreślony niepokój, który odzywał się w ciele falami gorąca.<br>Bóg był kobietą, potężną, wielką, wilgotną i parującą jak ziemia na wiosnę. Bożyca istniała gdzieś w przestrzeni podobna do burzowej chmury pełnej wody. Jej potęga była przytłaczająca i przypominała Izydorowi jakieś dziecięce doznanie, którego się bał. Za każdym razem, kiedy się do niej zwracał, odpowiadała mu uwagą, która go kneblowała. Nie mógł już dalej