Typ tekstu: Prasa
Tytuł: CKM
Nr: 5
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1999
później byliśmy w drodze. Trzy dni i dwadzieścia dwie godziny później ujrzeliśmy pierwszego słonia.

Ed daruje życie
Ciężarówka gwałtownie hamuje w tumanie kurzu. Chłopcy zamierają w oczekiwaniu. W pierwszej chwili nie potrafię nic dostrzec w gęstwinie gałęzi i krzaków. I nagle... Jest! Jakieś trzydzieści stóp od nas. Szokujący jest kontrast potężnej sylwetki i tej plątaniny pnączy, czerwonego pyłu i cieni obumarłych traw. Bez pudła - przed nami stoi najprawdziwszy słoń, leniwie wachlujący się uszami. Spokojnie schyla łeb i zaczyna orać ziemię kłami. Wie, że tu jesteśmy. Zamieramy w odkrytym Land Cruiserze, ze sztucerami w dłoniach, z AK-47 na ramieniu. Nawet tak
później byliśmy w drodze. Trzy dni i dwadzieścia dwie godziny później ujrzeliśmy pierwszego słonia. <br><br>&lt;tit1&gt;Ed daruje życie&lt;/tit1&gt;<br>Ciężarówka gwałtownie hamuje w tumanie kurzu. Chłopcy zamierają w oczekiwaniu. W pierwszej chwili nie potrafię nic dostrzec w gęstwinie gałęzi i krzaków. I nagle... Jest! Jakieś trzydzieści stóp od nas. Szokujący jest kontrast potężnej sylwetki i tej plątaniny pnączy, czerwonego pyłu i cieni obumarłych traw. Bez pudła - przed nami stoi najprawdziwszy słoń, leniwie wachlujący się uszami. Spokojnie schyla łeb i zaczyna orać ziemię kłami. Wie, że tu jesteśmy. Zamieramy w odkrytym Land Cruiserze, ze sztucerami w dłoniach, z AK-47 na ramieniu. Nawet tak
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego