Typ tekstu: Książka
Autor: Dukaj Jacek
Tytuł: Czarne oceany
Rok: 2004
Nicholas zaciągnął się głęboko.
- Dzięki.
Przyglądał się formom przyjmowanym przez dym. MUI znowu poszedł w ornamentykę śmierci: czaszki, upiory.
- Widać Bronstein nie zadbał do końca - uśmiechnął się do Mariny (uśmiech jako maska dla gniewu). - Chyba jednak nie jest nam pisane.
- Póki życia - mruknęła Vassone, obrzucając obojętnym spojrzeniem swoje pokrak-ciało - póty rozczarowań.
- Panie, ja nie sądzę, żeby im tam faktycznie zniszczyło umysły, jeśli tego właśnie się obawiasz.
- Ty nie sądzisz?
- To nie jest sytuacja Grobowców. Proszę się przypatrzyć. Gdyby to były małpy...
- Więc co?
- Jakaś silna monada ekstrawertyzmu, może agresji; ale także strachu. Ulice są puste...
- Jest wcześnie.
- Tak. Ale, panie
Nicholas zaciągnął się głęboko. <br>- Dzięki. <br>Przyglądał się formom przyjmowanym przez dym. MUI znowu poszedł w ornamentykę śmierci: czaszki, upiory. <br>- Widać Bronstein nie zadbał do końca - uśmiechnął się do Mariny (uśmiech jako maska dla gniewu). - Chyba jednak nie jest nam pisane. <br>- Póki życia - mruknęła Vassone, obrzucając obojętnym spojrzeniem swoje pokrak-ciało - póty rozczarowań. <br>- Panie, ja nie sądzę, żeby im tam faktycznie zniszczyło umysły, jeśli tego właśnie się obawiasz. <br>- Ty nie sądzisz? <br>- To nie jest sytuacja Grobowców. Proszę się przypatrzyć. Gdyby to były małpy...<br>- Więc co? <br>- Jakaś silna monada ekstrawertyzmu, może agresji; ale także strachu. Ulice są puste... <br>- Jest wcześnie. <br>- Tak. Ale, panie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego