tym, że koń sam wreszcie ulituje<br>się nad nami, a jeśli nie, to wcześniej czy później i tak się<br>rozbijemy.<br> Ten przyjazd ojca koniem po mnie był tak niespodziewany, że zamiast<br>mnie ucieszyć, rozżalił tylko, napełnił jakąś dziwną obawą, bo mieliśmy<br>przecież wrócić piechotą, tak że z miasta wyjeżdżaliśmy jakby<br>powaśnieni, chociaż sam nie wiedziałem, co się mogło kryć pod tym moim<br>żalem do ojca.<br> Droga była przecież długa i piechotą nie tak łatwo dalibyśmy jej<br>radę, tym bardziej że miałem do dźwigania pełny kuferek i wielkie <orig>zajdy</><br>pościeli, a do tego upał od rana rozniósł się taki ponad światem, że