Polskiego. Głosili wszem wobec, że pisarze w ZSRR mają prawo do wielu przywilejów i zagwarantowaną opiekę państwa socjalistycznego. Ogół krakowian nie miał pojęcia o Związku Radzieckim i panujących tam stosunkach, z pokorą więc przyjmowano tę wiedzę od "znawców przedmiotu". Tak więc status literata miał swoją rangę i cieszył się niejakim poważaniem. Zrodziła się przy tym fascynacja nazwiskami. Breza, Andrzejewski, Otwinowski, Swinarski, Gałczyński, Miłosz, drukujący swe utwory w dziennikach i w tygodniku "Odrodzenie", stali się popularni i goszczeni - jako towarzyskie rodzynki - w mieszkaniach krakowskich patrycjuszy.<br>Przypominam sobie, że jeden z moich bogatych, nawet w tych czasach, znajomych zaprosił mnie na kolację i