na odpowiedni kurs, "Czarno-czerwony" jął ścigać księżyc. Pasażerowie nie widzieli Tryba, dopóki nie rozpoczął się manewr lądowania, a raczej cumowania, bo Tryb, choć największy z naturalnych satelitów planety, i tak był przecież niczym więcej, jak sporych rozmiarów kulistym odłamkiem skały. Jego przyciąganie było niemal niezauważalne, wszyscy przebywający na jego powierzchni zmuszeni byli nosić specjalne buty, trwale sklęte wcześniej przez magów, aby nie "odskoczyć" przypadkiem w kosmos. <orig>Urwici</>, rzecz jasna, zaklinali swoje własne obuwie.<br>Ledwo wahadłowiec opuścił się w głąb księżycowego hangaru, Generał wyszedł z bezczasu. <br>Kapitan Kuzo bilokował się do wnętrza opadającego statku, za którym zamknęła się już półsfera czaru