młodą Hinduską jest jakieś niedopowiedziane porozumienie. Jeszcze dwa tygodnie temu opowiadała, że jej stara aja, piastunka, wyruszyła na pielgrzymkę z żebraczą miseczką, by wybłagać błogosławieństwo u niebian dla swojej panienki. Mówiła monotonnym, łagodnym głosem, jakby chciała błahymi zwierzeniami przysłonić wędrówkę szczupłej dłoni po jego karku, poufałe pogłaskanie skroni... Słuchał brzmienia powolnie wypowiadanych słów, a chłonął te płochliwe, niby mimowolne dotknięcia, bezwiedną pieszczotę; dłoń mówiła więcej niż nabrzmiałe wargi, wabiła, obiecywała.<br>Podobała mu się Grace. Matka jej była Angielką, może dlatego dziewczyna nie miała w sobie pokory indyjskich kobiet, nie czekała z opuszczonymi powiekami i pochyloną głową, aż ją mężczyzna raczy dostrzec