jesteśmy sobie winni. Pewnie, że tak. Z Rosjanami przyszli tacy, którzy kiedyś u nas mieszkali, dla tamtych byli najlepszymi Węgrami, dla nas nie. Mówili, że przychodzą nas uczyć, wychować w duchu równości i wolności... Jednych dobyła z więzienia łaska Stalina, inni, jeśli nawet udało im się krat uniknąć, skarleli, byli powolnym narzędziem, wiedzieli dobrze, czym grozi opór. Skwapliwie zaczęli wznosić mury więzień, których cień padał na podjęte prace. Niewiele mieli wspólnego z krajem, którego nie znali... Straszyli samym wymawianiem słów, obcym akcentem, wtrąconym zwrotem, który przypominał, skąd są i kto za nimi stoi. Niesprawiedliwe wyroki, trud nad siły i gwałt niedbale