Typ tekstu: Książka
Autor: Urbańczyk Andrzej
Tytuł: Dziękuję ci, Pacyfiku
Rok: 1997
jedną ręką Krystynę (zawsze to we dwoje), drugą zaś miseczkę, i popijałem zupę wypluwając tynk. Zupełnie sami.
Było to najpaskudniejsze trzęsienie ziemi, jakiego zaznałem, głównie z powodu niezwykle dużej amplitudy celebrowanej w niezmiernie wolnym tempie. Po chwili jednak wszystko wróciło do normy, a nasz towarzysz na swoje miejsce.
Japończycy są powściągliwi w wypowiadaniu swych doznań, poczciwy Miasaka nie powiedział więc oczywiście nic, ale ognik przekory tańczył w jego oczach, gdy wychodziliśmy z pokrzywionej restauracji. Stanął, rozejrzał się po zdemolowanym sąsiedztwie - krzywych jak szparagi szynach kolejki, rozsypanych murach, zwalonych ścianach i zasypanych szkłem chodnikach - i powiedział:
- Teraz zawiozę was do świątyni Engakuji
jedną ręką Krystynę (zawsze to we dwoje), drugą zaś miseczkę, i popijałem zupę wypluwając tynk. Zupełnie sami.<br> Było to najpaskudniejsze trzęsienie ziemi, jakiego zaznałem, głównie z powodu niezwykle dużej amplitudy celebrowanej w niezmiernie wolnym tempie. Po chwili jednak wszystko wróciło do normy, a nasz towarzysz na swoje miejsce.<br> Japończycy są powściągliwi w wypowiadaniu swych doznań, poczciwy Miasaka nie powiedział więc oczywiście nic, ale ognik przekory tańczył w jego oczach, gdy wychodziliśmy z pokrzywionej restauracji. Stanął, rozejrzał się po zdemolowanym sąsiedztwie - krzywych jak szparagi szynach kolejki, rozsypanych murach, zwalonych ścianach i zasypanych szkłem chodnikach - i powiedział:<br> - Teraz zawiozę was do świątyni Engakuji
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego