Biegiem minął zburzony narożnik, gdzie z wysokiego <br>usypiska ruin toczyła się, jak sześcienna łza zburzonego miasta, cegła rzucona ze szczytu przez obłąkaną matkę. Kobieta pracowała nie jedząc, nie pijąc. Skręcając obejrzał się jeszcze przez ramię: ostatnia cegła zatrzymała się w jakimś wykrocie, nowa nie biegła jej śladem.<br>Brama z brudnymi powstańczymi afiszami, strzępami powstańczych gazet pętających się pod nogami jak bebechy umierającego patriotyzmu.<br>Coraz częściej zdarzało mu się widzieć, jak cywil, chwyciwszy kartkę niesionego z narażeniem życia zadrukowanego papieru, rzuciwszy okiem na niezmienne tytuły, w których omawiano przyczółek nad Warką i wzmożoną pomoc lotniczą sprzymierzonych, ciskał ją pod nogi kolporterce.<br>Ogromna