Typ tekstu: Książka
Autor: Kowalewski Włodzimierz
Tytuł: Powrót do Breitenheide
Rok wydania: 1998
Rok powstania: 1997
odwrócony od woźnicy, i spuściwszy nogi, kontemplował zamykającą się za nim perspektywę.
W Breitenheide, po krótkim błądzeniu między murowanymi i drewnianymi domostwami, wśród ciemności i szczekania psów, znalazł wejście do gospody. Wstąpił na drewniany ganek, później do licho oświetlonej izby, gdzie wisiał kwaśny odór pospolitego piwa i machorki. Dzień był powszedni, nieliczni klienci opuszczali już przybytek na chwiejnych nogach, obrzucając obcego mężczyznę w wytwornym ubraniu ponurymi spojrzeniami.
- Kto pan? - spytał zza szynkwasu chudzielec o ptasich rysach.
- Raymond Chabot, jestem Francuzem - przedstawił się grzecznie.
Gospodarz opuścił ręce na fartuch i przypatrywał się skonsternowany przybyszowi we fraku.
- Pewnie z pogrzebu... Albo stamtąd, nie
odwrócony od woźnicy, i spuściwszy nogi, kontemplował zamykającą się za nim perspektywę.<br>W &lt;name type="place"&gt;Breitenheide&lt;/&gt;, po krótkim błądzeniu między murowanymi i drewnianymi domostwami, wśród ciemności i szczekania psów, znalazł wejście do gospody. Wstąpił na drewniany ganek, później do licho oświetlonej izby, gdzie wisiał kwaśny odór pospolitego piwa i machorki. Dzień był powszedni, nieliczni klienci opuszczali już przybytek na chwiejnych nogach, obrzucając obcego mężczyznę w wytwornym ubraniu ponurymi spojrzeniami.<br>- Kto pan? - spytał zza szynkwasu chudzielec o ptasich rysach.<br>- Raymond Chabot, jestem Francuzem - przedstawił się grzecznie.<br>Gospodarz opuścił ręce na fartuch i przypatrywał się skonsternowany przybyszowi we fraku.<br>- Pewnie z pogrzebu... Albo stamtąd, nie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego