Typ tekstu: Książka
Autor: Kołodziejczak Tomasz
Tytuł: Krew i kamień
Rok: 2003
palcami, jakaś babina złorzeczyła, wymachując sękatą pięścią. Dla złodziei nie było w Daborze litości.
Strażnicy w końcu zostawili chłopaków, stanęli nad nimi w milczeniu. Ludzie rozchodzili się powoli, widowisko dobiegło końca. Teraz grodowi zawloką smarkaczy do lochu, jutro kat utnie im prawe dłonie, a pojutrze, o ile przeżyją, wyrzuci złodziejaszków poza obręb wałów Dabory. Jeśli wrócą tu, nim rany się zabliźnią, zostaną zabici. Tak zwykle postępowano z młodymi przestępcami, a tych w czasie jarmarku i turnieju pełno kręciło się po mieście.
Już tylko kilka osób stało obok strażników, gdy u wylotu ulicy pojawiło się trzech gwardzistów.
Szli obok siebie, jednego wzrostu
palcami, jakaś babina złorzeczyła, wymachując sękatą pięścią. Dla złodziei nie było w Daborze litości.<br>Strażnicy w końcu zostawili chłopaków, stanęli nad nimi w milczeniu. Ludzie rozchodzili się powoli, widowisko dobiegło końca. Teraz grodowi zawloką smarkaczy do lochu, jutro kat utnie im prawe dłonie, a pojutrze, o ile przeżyją, wyrzuci złodziejaszków poza obręb wałów Dabory. Jeśli wrócą tu, nim rany się zabliźnią, zostaną zabici. Tak zwykle postępowano z młodymi przestępcami, a tych w czasie jarmarku i turnieju pełno kręciło się po mieście.<br>Już tylko kilka osób stało obok strażników, gdy u wylotu ulicy pojawiło się trzech gwardzistów.<br>Szli obok siebie, jednego wzrostu
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego