to uwagi; <br>że książka jest stara i w ogóle nie twoja? Gdzież miał być kres twojego kłamstwa? <br>Czy nie groziło ci, że w końcu zaprzeczysz własnemu istnieniu?<br> To zbędne, małoduszne kłamstwo doskwierało mu dotkliwie. Wstyd go osaczał wielooki. <br>A tuż za wstydem szedł strach, na wpół senny, gorączkowy strach, który pożera <br>czas, tak że z całego półrocza zostaje miesiąc, tydzień, jedna doba, jedna godzina <br>i oto już wszystko stracone, repetent zostaje porzucony na drodze jak bezużyteczny <br>przedmiot. Zerwał się z łóżka, drżącymi rękami wciągnął spodnie, włożył bluzę <br>i zapalił lampę. Spod białej umbry padł, szeroki krąg żółtego światła, ciepły, <br>pojednawczy i