Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Gazeta Lubuska
Nr: 08.06
Miejsce wydania: Zielona Góra
Rok: 2005
chory w polskim domu to dopiero był dramat. Właściwie znikąd pomocy. Lekarz? Kilkadziesiąt kilometrów od potrzebującego. Pogotowie, telefon? Nawet przez myśl nikomu nie przyszło, że coś takiego może istnieć. Kontakt ze światem zapewniała furmanka. Ale tą po medyka jechało się kilka dni i tyle wracało. I często lekarz przyjeżdżał za późno. Gdy więc w rodzinie pojawiała się choroba, na wszystkich padał blady strach.
Minęły wieki. Mamy tysiące lekarzy przeróżnych specjalności, szpitale, lekarstwa wszelkiej maści, nowoczesny sprzęt, komputery na usługach służby zdrowia. I co? W chorobie towarzyszy nam ten sam strach, co przodkom.
Wszystkiemu winne pieniądze, a właściwie ich brak. Już teraz
chory w polskim domu to dopiero był dramat. Właściwie znikąd pomocy. Lekarz? Kilkadziesiąt kilometrów od potrzebującego. Pogotowie, telefon? Nawet przez myśl nikomu nie przyszło, że coś takiego może istnieć. Kontakt ze światem zapewniała furmanka. Ale tą po medyka jechało się kilka dni i tyle wracało. I często lekarz przyjeżdżał za późno. Gdy więc w rodzinie pojawiała się choroba, na wszystkich padał blady strach. <br>Minęły wieki. Mamy tysiące lekarzy przeróżnych specjalności, szpitale, lekarstwa wszelkiej maści, nowoczesny sprzęt, komputery na usługach służby zdrowia. I co? W chorobie towarzyszy nam ten sam strach, co przodkom. <br>Wszystkiemu winne pieniądze, a właściwie ich brak. Już teraz
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego