przychodziło mu jej dotrzymywać. Rola światowego kontestatora przypadała mu coraz bardziej do gustu, a żeby się z niej należycie wywiązywać, musiał zapraszać od czasu do czasu na pustynię cudzoziemskich dziennikarzy, przed którymi recytował wiersze, przeklinał Amerykę, kreślił apokaliptyczne wizje końca świata i Sądu Ostatecznego i ściskając mocno w dłoniach karabin, pozował do zdjęć.<br>Pakistański dziennikarz Rahimullah Jusufzaj, który jako jeden z nielicznych miał okazję spotykać ben Ladena w jego afgańskich kryjówkach, opowiadał:<br>- Kiedy się z nim rozmawiało, trudno było uwierzyć, że to ten sam człowiek, którego cały świat tropił i ścigał jako bestię, zbrodniarza. Nie było w nim nic z demona