Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
ja wyrzekam się wszystkiego, żeby zaoszezędzić parę groszy na czarną godzinę! Prysznic! Nie liczysz się wcale ze mną... Myślisz tylko o sobie!

Potok wypowiadanych nerwowo słów płynął szybko i niepowstrzymanie. Wymówki stawały się coraz dotkliwsze, aż w końcu zamieniły się w długą litanię urojonych krzywd matki z całego okresu jej pożycia małżeńskiego z ojcem.

W pewnej chwili ojciec, ten spokojny, łagodny i zrównoważony człowiek, stracił nagle panowanie nad sobą. Porwał w obie ręce niklową obręcz i bez słowa, z całej siły, zaczął walić nią o brzeg balii. Matka zaniemówiła. W niemym przerażeniu spoglądaliśmy na ten wybuch gniewu, na wyginający się i
ja wyrzekam się wszystkiego, żeby zaoszezędzić parę groszy na czarną godzinę! Prysznic! Nie liczysz się wcale ze mną... Myślisz tylko o sobie!<br><br>Potok wypowiadanych nerwowo słów płynął szybko i niepowstrzymanie. Wymówki stawały się coraz dotkliwsze, aż w końcu zamieniły się w długą litanię urojonych krzywd matki z całego okresu jej pożycia małżeńskiego z ojcem.<br><br>W pewnej chwili ojciec, ten spokojny, łagodny i zrównoważony człowiek, stracił nagle panowanie nad sobą. Porwał w obie ręce niklową obręcz i bez słowa, z całej siły, zaczął walić nią o brzeg balii. Matka zaniemówiła. W niemym przerażeniu spoglądaliśmy na ten wybuch gniewu, na wyginający się i
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego