pudełko amerykańskich papierosów. Schowawszy po jednym na później, zabrali się do roboty. Obmacywali fotele, odsuwali szafy, włazili pod łóżko, a on wypuszczał aż pod sufit okrąglutkie kółka dymu i użalał się nad ciężką dolą <orig>łapsów</>. Mimo wszystko nie dali za wygraną. Trud poszukiwań został nagrodzony - oprócz kilkunastu na wpół rozbebeszonych pozytywek, niedbale porozrzucanych tu i ówdzie, znaleźli całą kolekcję pistoletów skałkowych. Z kryjówki za piecem wyciągali broń po jednej sztuce, każdy egzemplarz owinięty starannie w przesiąknięte towotem szmaty. Przedstawiciel Remingtona przestał żartować, papieros wypadł mu z ręki.<br>- Idziemy, panie Rączka - pokrzykiwali policjanci, popychając go ku drzwiom. W hotelu spodziewano się, że