Naprzód, rajtarzy <br>króla Gustawa! <br>Kędy przejdziemy, <br>nie wzrośnie trawa. <br>Przepłynęliśmy <br>przez morze sine,<br>aby obrócić <br>kraj ten w perzynę. <br> Głucho dudniły werble bębnów. Truchlało serce młodego latarnika. Rzucał niespokojne spojrzenia to ku morzu, to ku Tupadłom. Niepokoił się o narzeczoną, o jej rodziców, o kaszubskich rybaków i oraczy. Ostrzec ich pragnął przed niebezpieczeństwem. Pośpieszył ku schodom, ale zatrzymał się w pół drogi, przypomniawszy sobie przysięgę złożoną na puckim zamku:<br>- Choćby ziemia się trzęsła w posadach, choćby morze z brzegów wystąpiło, nie opuszczę od zmroku do świtu latarni, nie odstąpię ognia! <br><br>Wierny ślubowaniu, pozostał na swoim posterunku. Podkładał drew do ognia, podsycał