później wszystko się jakoś ułoży. I będzie lżej, choć wcale nie bliżej do prawdy. Niech Bóg cud uczyni, by Zygmunt w tym świecie się zadomowił, zjadał Chrystusa i wierzył, gorąco wierzył w życie wieczne. Po latach cherub przyniesie mu starość i lekką śmierć w objęciach Boga.<br>Czekał na policję, która prędzej czy później dojdzie po śladach wprost do jego mieszkania. Mała wizja lokalna, czarny tusz na kciuku i stanie się jasne, kto zmasakrował Piotra - grzecznego młodzieńca, robiącego dobre wrażenie na matkach. A Zygmunt okaże się mordercą, który kiedyś robił nie gorsze wrażenie na matkach. Pozornie porządny, a degenerat, utajony sadysta. Ale