Ostatecznie niech nie śpiewa, grunt, że stoi. Od iluż to już lat nikt nie stał pod moim oknem!<br>Westchnęłam sobie rzewnie, po czym, w krótkim przebłysku trzeźwości, pomyślałam, że gdzie właściwie miał ktoś stać. Jeśli pod moim oknem, to na podwórzu, wywołując zbiegowisko lokatorów oficyny, jeśli zaś pod balkonem, to primo na środku ruchliwej ulicy, a secundo balkon należy do pokoju moich dzieci. Coś nie tak. Jasne, warunków po prostu nie było.<br>Westchnęłam ponownie z ulgą i oddałam się kontemplacji wydarzenia. Staliśmy tak potwornie długo, on pod palmą, a ja na balkonie, bo chciałam zobaczyć, co z tego wyniknie, nie będąc