szpitali sprzęt medyczny z zapewnieniem, że to darowizna. Później okazywało się, że trzeba za urządzenia płacić.<br>W piątek przed sądem opowiedział o swoim przypadku profesor &lt;name type="person"&gt;Andrzej Kübler&lt;/&gt;, były prorektor &lt;name type="org"&gt;Akademii Medycznej&lt;/&gt; we &lt;name type="place"&gt;Wrocławiu&lt;/&gt;. - Potrzebowaliśmy około dwudziestu aparatów do znieczulenia, a nie mieliśmy pieniędzy nawet na jeden - mówił. Wiosną 1995 roku prof. &lt;name type="person"&gt;Kübler&lt;/&gt; usłyszał od jednego z przedstawicieli &lt;name type="org"&gt;Ministerstwa Zdrowia&lt;/&gt;, że planowane jest dostarczenie aparatury do znieczulenia. &lt;name type="person"&gt;Kübler&lt;/&gt; mówi, że padła nazwa jednej z firm. Zamówił u niej 12 aparatów. - Były traktowane jako zakup ministerstwa, jednak &lt;gap&gt; akademii musiała podpisać zobowiązanie o wymagalności - relacjonował.<br>Niedługo potem uczelnia dostała rachunek wystawiony przez panamską firmę