Watykańska. Droga z via Avezzano na płac Św. Piotra dłuży mi się. Z willi Campillich do Biblioteki miałem trzy kroki. Nawykłem już do tego. Teraz jadę i jadę przez całe miasto. Do tego wszystkiego trzeba się przesiadać, bo z dzielnicy, gdzie mieszkam, do Watykanu nie ma bezpośredniej komunikacji. Przekraczam więc progi Biblioteki znacznie później niż zwykle. Należało wcześniej wstać. Złoszczę się na siebie. Ale tę irytację łagodzi fakt, że dzień jest rześki, świeży, temperatura spadła, będzie więc można popracować dłużej. Na stole, który zajmuję, od kiedy zacząłem tu przychodzić, zastaję kartkę. Prosi w niej don Paolo Corsi, żebym się do niego