nie ma. Trzy lata dochodził do siebie, ale tak naprawdę to nigdy nie doszedł. Więzienie go złamało. Przeniósł się do Warszawy, gdzie nikt go nie chciał jako prawnika. Wszystkiego się bał, a przede wszystkim bał się ryzyka. Za wszelką cenę chciał mieć spokój. Przy nowej żonie nauczył się liternictwa, grafiki, projektował obwoluty, etykiety na artykuły spożywcze. Potem założył nawet małą pracownię, w której zatrudnił kilka osób. To było żałosne, bo wykształcenie miał niewiarygodne: angielski, niemiecki, francuski, łacina - perfekt, duża wiedza ogólna i ogromna - prawnicza. <br>Kiedy Fred się urodził, jego matka rzuciła historię sztuki, czego ojcu nigdy nie wybaczyła. Była młodsza od