wspominał Zdzisław Motyka, "krzyczał, wrzeszczał, dopingował". Najbardziej jednak udzielał się sam pomysłodawca zawodów. "Pan Makuszyński dosłownie szalał. W czasie jednych zawodów dosłownie przemierzał jedną trasę kilkakrotnie, odcinkami pędził na nartach wraz z zawodnikami, tubalnym głosem zachęcał, ryczał, instruował. A potem na uroczystym rozdaniu nagród, ze zniewalającym uśmiechem na szerokiej twarzy, promieniał radością jak księżyc (był łysy) i sypał nagrodami, które sam kupował. Były tam narty, buty oraz książki z własną dedykacją, które ceniliśmy najbardziej".<br><br><tit>Narty dla każdego</><br><br>Makuszyński nie poprzestał na corocznej organizacji zawodów. Po ogłoszeniu na początku lat trzydziestych przez radio swojego słynnego Apelu Bernardyńskiego, rozpoczął razem z Warszawskim Klubem