odsuwała się ode mnie. Ubierała się skromniej, przestawała się malować i choć brunetka, robiła się śmiesznie podobna do swoich sióstr. Wyręczała matkę w gospodarstwie, podsuwała ojcu poduszki pod plecy, kiedy czytał gazetę. Ona nalewała nam herbatę, krajała keks, gdy przychodziliśmy, i ona woziła na spacery dziadunia otulając go pledem. Dziadunio promieniał, robił się jeszcze kapryśniejszy, jeszcze bardziej nie do zniesienia. Przestawała zwracać uwagę na moje złe wychowanie i nie interesowała się mną wcale. Cierpiałem wtedy, czułem się zbyteczny, nawet zawadzający, nie tylko jej, ale wszystkim wkoło; trwało to wszystko jednak krótko, parę dni, najwyżej tydzień, gdy wreszcie Ludka pojawiała się znów