ten fason dobrej woli, nawet Smok, geniusz egoizmu, boi się kompromitacji, a Dziadzio, odkądzgorzkniał, zweredyczniał, scyniczniał, za nic by nie popuścił z kreacji, w której sarkazm przeplata się z ustępliwością, żeby to w sumie zagrało taką, pies go kopał, fugą wdzięku, <page nr=160> i jeszcze ja, co bym wolał umrzeć, niż powiedzieć prosto z mostu, czego chcę, co mnie ciągnie i wlecze do tego Nie-Wiadomo-Gdzie, gdyż w zawiłej, poplątanej, umyślnie niedomyślanej nadziei czai się karygodny infantylizm, czai się upiór śmieszności - ach, zawróćmy; zawróćmy już, panie Pytałowski, co się tak kręcisz z tą głupią wędką...<br>A po tym klepnięciu i po tych trampkach, jakby