się zabawiam i nieładnie postępuję.<br>Odczułem jednak potrzebę tak marnej rozrywki, małego cyrku z szachami, karzełkiem i nożem.<br>Podnoszę więc w końcu pana Wicusia, jak szczenię, na wysokość swoich oczu.<br>Przyda mu się lekcja dobrego wychowania.<br>- Cicho, cicho, panie Wicuś - mówię. - I tak mam dobre serce.<br>Mogłem ci złamać górną protezę, a to kosztuje.<br>Kosztuje czy nie? - Kosztuje. - Kosztuje, proszę pana - poprawiam surowo. - Proszę pana - poprawia Wicuś.<br>- Żałujesz za grzechy? - Żałuję, proszę pana.<br>- A nożyk jest mój? - uśmiecham się. - No? Czyj jest nożyk? - Pański, proszę pana.<br>- A co... - zastanawiam się przez chwilę. - Co zrobimy z tym "jebanym kulasem", mój dobry Wicusiu