a potem patrzy na zegarek. Wieloczynnościowe casio, kupione u Latynosów na Czternastej ("no, kurza melodia, z kurantem i dopalaczem!", pochwalili koledzy z ekipy), pokazuje dziesiątą dwadzieścia, piętnaście pełnych sekund i czterdzieści sześć setnych następnej. Do południa jest jeszcze trochę czasu.<br>Carlos jeszcze raz rozgląda się po cudzym wnętrzu, ale na próżno. Ani jednego zdjęcia. Notatnika z adresami też ani śladu. Carlos zasuwa zamek i zaraz rozsuwa go znowu, wysupłuje się z objęć srebrnobiałej tkaniny i staje przed ścienną szafą z ubraniami. Garderobę gospodarza projektował chyba Henry Ford, wszystko czarne, poza jednym na oko europejskim, błękitnym pulowerkiem w żółte rybki i fabryczne